ZAWIESZENIE


Opowiadanie zostaje tymczasowo zawieszone. Muszę skupić się na drugim blogu (https://hakuna.muhimu.blogspot.com) i nieco wyprzedzić rozdziały tego opka, bo wcale a wcale nie idzie mi pisanie.

Przepraszam.

piątek, 3 lipca 2015

Tik, tak. Tik, tak.

Kolejny wpis po dwóch latach. Ja to mam rozmach.
Rozdział być może bardzo chaotyczny, ale mam nadzieję, że będzie się podobał.

Dla ciekawskich; Przy pisaniu słuchałam: 
Miłego czytania.



Wbiłam mocniej paznokcie w drewno. Pękło pod naporem moich dłoni. Delikatne rysy biegły w poprzek słoi. Łóżko nie miało pościeli, a z materaca zostały strzępki. Wokół łóżka, na podłodze i ścianach, widniało czarne koło, nie sięgające metra.
 A on się śmiał. Śmiał się i zadawał mi kolejne rany na ciele, gdy ja za bardzo się rozkręciłam. Tym sposobem osłabiał mnie coraz bardziej. Próbowałam się nie rozdrażnić, kiedy jego śmiech stawał się ironiczny. Łzy wściekłości wypływały mi z oczu. Nie chcę znów poczuć bólu. Nie chcę znów słyszeć jego śmiechu.
 Wstał, widząc jak woda w szklance na moich kolanach wyparowała. Zacisnęłam powieki. Drewno przełamało się z głośnym trzaskiem. Proszę cię, myślałam, nie rób mi tego... Zaniosłam się płaczem. Strach zatrząsł moimi mięśniami i wywołał dreszcze. Szczęka zabolała mnie, gdy uwolniłam ją z ciasnego uścisku.
 -Proszę. Nie rób mi tego. - Głos mi się załamał. To nie był rozkaz. To było błaganie.
 Zatrzymał się w pół kroku. Dotarłam do niego. Nareszcie!
 Ale ogień już płynął moimi żyłami do celu. Wiedziałam, że to było konieczne, że tylko jego moc powstrzyma mnie przed wybuchem, ale język odmawiał posłuszeństwa. Zrozumiałam to w pół sekundy później.
 Ja musiałam to zrobić.
Odepchnęłam się, mimo bolesnego skurczu mięśni nóg, i rzuciłam się na niego. Ogień zniknął. Moje siły życiowe też.
Straciłam przytomność, słysząc jego szybko bijące serce, naładowane adrenaliną.